Forum Zmiana forum na: www.formacje.pl Strona Główna Zmiana forum na: www.formacje.pl
ZAPRASZAM
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy   GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Operacje - GROM

 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zmiana forum na: www.formacje.pl Strona Główna -> GROM
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
stancel1234
Administrator



Dołączył: 27 Cze 2006
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 1:51, 04 Lip 2006    Temat postu: Operacje - GROM

Operacja na Haiti

Piekielna dziura (Hell Holl) - tak nazwali amerykańscy żołnierze Republikę Haiti. To właśnie tam wyjechali po raz pierwszy na zagraniczną misję komandosi GROM-u. Na czas tej misji GROM został podporządkowany Ministerstwu Obrony Narodowej. Wysłanie polskich żołnierzy miało być rewanżem za okazaną pomoc przy tworzeniu jednostki i potwierdzeniem kwalifikacji komandosów GROM-u. Innym powodem była chęć przekonania się premiera Waldemara Pawlaka czy rzeczywiście GROM potrzebuje 6 godzin do przygotowania kontyngentu gotowego do wyjazdu na misję. Zostało to potwierdzone w praktyce.

Wyjazd jednostki spowodował liczne spory kompetencyjne w Ministerstwie Obrony Narodowej. Twierdzono na przykład, że płk Petelicki nie ma odpowiedniego doświadczenia by dowodzić jednostką podczas tej misji.

Zwyczaje ceremoniału wojskowego (wymóg oficjalnego pożegnania żołnierzy wyjeżdżających na misje zagraniczne) zmusiły GROM oraz jego dowódcę pułkownika Petelickiego do pierwszego publicznego wystąpienia w dniu 17 października 1994 r. na warszawskim lotnisku Okęcie. Dla komandosów nie było to jednak miłe pożegnanie. Częściowo zakryte twarze komandosów ciemnymi okularami wywołały serię złośliwych komentarzy. Dziennikarze nie mogąc zdobyć konkretnych informacji na temat jednostki mylnie interpretowali jej nazwę, przyporządkowali ją NJW czy też żandarmerii.

Udział w haitańskiej operacji "Uphold Democracy" miał być dla jednostki rewanżem i sprawdzianem nabytych umiejętności. Warto dodać, że było to pierwsze wspólne działanie sił specjalnych USA i kraju należącego kiedyś do Układu Warszawskiego. Komandosi potrzebowali zaledwie sześciu godzin na przygotowanie do wyjazdu na drugą półkulę. Przed działaniami zostali dodatkowo przeszkoleni w bazie Puerto Rico i poddani sprawdzianowi umiejętności. Następnie instruktorzy Zielonych Beretów zapoznali komandosów z warunkami, w jakich mieli działać. Udzielili wielu przydatnych rad dotyczących mentalności Haitańczyków, używanej przez nich broni itp. Do Polaków przydzielono grupę amerykańskich komandosów mających oceniać na bieżąco ich działania. Żołnierze musieli sami zorganizować i chronić swoją bazę. Ulokowali się 35 kilometrów od centrum Port-au-Prince w Mariani. Zabezpieczono bazę, zorganizowano własny system wart. Komandosi przejęli od Navy SEAL ochronę ważnych osobistości odwiedzających wyspę, co stanowiło dowód uznania i ogromnego zaufania. Najniebezpieczniejszym zadaniem była ochrona osobista specjalnego wysłannika ONZ do spraw Haiti - Lahdara Brahimi. Za jego głowę postreżimowa opozycja wyznaczyła nagrodę w wysokości 100 tys. dolarów, następnie zwiększono ją do 150 tys. Kolejnym niemal równie trudnym zadaniem było zapewnienie bezpieczeństwa delegacji Białego Domu, której pokazywano najbardziej zaniedbane i najniebezpieczniejsze dzielnice.

Bardzo często zdarzały się sytuacje, w których żołnierze GROM-u musieli wykazać się samodzielnością w podejmowaniu decyzji. Jak choćby ta, kiedy rozpędzony samochód bogatego Haitańczyka wpadł w tłum raniąc poważnie kilka osób. Tylko zdecydowana interwencja żołnierzy uratowała go od zlinczowania, równocześnie udzielili rannym pomocy. Następnym incydentem, dzięki któremu komandosi zaskarbili sobie serca mieszkańców wyspy było uratowanie chłopca z rąk uzbrojonych bandytów.

Podobne interwencje zdarzały się często, czasem interweniowano zupełnie przypadkowo. Np., gdy wokół płonącego samochodu zbiegło się wielu ludzi razem z wychodzącymi dziećmi. Ledwo komandosi zdążyli ich odsunąć, a eksplodowało paliwo.

Wszystkie te sytuacje powodowały, że GROM zyskiwał sympatię i uznanie mieszkańców wyspy. Dodatkowo, decyzja o nie zakładaniu kamizelek kuloodpornych i hełmów oraz karabiny MP-5 budziły respekt wśród przeciwników obecności sił międzynarodowych.
GROM powrócił do kraju 13 grudnia 1994 r. za swą służbę z ust prezydenta Haiti usłyszeli polskie "dziękuję". Wiliam Perry, sekretarz obrony USA, na ręce dowódcy wręczył swój pamiątkowy medal w dowód uznania. Minister T.D. West wyróżnił swoimi pamiątkowymi medalami czterech żołnierzy GROM-u zapewniających mu ochronę. Pułkownik Petelicki jako pierwszy cudzoziemiec otrzymał "Medal for Military Merit".

Misja GROM-u na Haiti była bardzo udaną. Komandosi udowodnili, że są bardzo dobrze wyszkoleni, wrócili bogatsi o nowe doświadczenia i zebrali bardzo wysokie oceny.

Podpułkownik Manuel Diemer zapytany o ewentualne różnice w wyszkoleniu GROM-u i "Zielonych Beretów" odpowiedział:

Dużych różnic nie ma, to ten sam poziom. Trochę inne jest przeznaczenie. My mamy bardzo szeroki zakres działań, a GROM jest bardziej wyspecjalizowaną jednostką. Od waszych komandosów nauczyliśmy się bardzo dobrych metod obezwładniania osób bez użycia broni, w ochronie osobistości. Stosują też nieco inne metody "czyszczenia" [szturmowania] pomieszczeń. Porównamy je z naszymi, wypróbujemy i wybierzemy najlepsze elementy z obu systemów.6

Sukces misji spowodował, że GROM został uznany za wiarygodnego partnera dla najlepszych tego typu jednostek na świecie. Wkrótce po tym wydarzeniu GROM wziął udział we wspólnych ćwiczeniach z Deltą i 22. SAS.7

W czerwcu 1995 r. GROM został postawiony w stan najwyższej gotowości w związku z porwaniem przez bośniackich Serbów dwóch polskich oficerów, których traktowano jak żywe tarcze w odwecie za atak lotnictwa NATO na pozycje bośniackich Serbów. Na szczęście zostali uwolnieni w wyniku negocjacji wraz z 24 żołnierzami ONZ przetrzymywanymi w Bośni. GROM był już ponoć gotowy do akcji, kiedy nadeszła wiadomość, że oficerowie po negocjacjach zostali zwolnieni.8

19 grudnia 1995 r. do rezerwy odszedł twórca i pierwszy dowódca jednostki pułkownik Sławomir Petelicki. Następcą został podpułkownik Marian Sowiński, pułkownik przekazał mu w symbolicznym geście swój MP-5. Na uroczystości przekazania dowództwa obecni byli m.in. minister obrony narodowej, minister spraw wewnętrznych, szef Sztabu Generalnego WP, ambasador Wielkiej Brytanii i zastępca ambasadora Stanów Zjednoczonych oraz attaché wojskowi, morscy i lotniczy tych państw.9



Misja UNTAES we wschodniej Slawonii

7 października 1995 r. międzynarodowy trybunał kryminalny ds. byłej Jugosławii - ICTY (International Criminal Tribunal for The Former Yugoslavia) wydał wstępny tajny akt oskarżenia przeciwko sprawcom masakry we wsi Ovcara. Akt oskarżenia skierowany został przeciwko: Mile Mrksiciowi, Miroslavowi Radiciowi, Veselinowi Sljivancaninowi, Slavko Dokmanoviciowi. Oskarżenie obejmowało dokonanie masakry na 260 mężczyznach, zbezczeszczeniu przez nich grobów, pogwałcenie praw i zwyczajów wojennych oraz przestępstwo przeciwko ludzkości. Jego utajnienie miało pomóc w wywabieniu oskarżonych z terenu Federacyjnej Republiki Jugosławii. Masakry tej dokonano 19 listopada 1991 r. Kiedy to jednostki Jugosłowiańskiej Armii Ludowej zabrały ze szpitala w Vukovarze około 400 mężczyzn. Niektórych po wstępnej selekcji uwolniono, pozostałych zawieziono do budynku na farmie we wsi Ovcara. Tam uwięzieni mężczyźni zostali podzieleni na grupy liczące od dziesięciu do dwudziestu mężczyzn. Załadowano ich na ciężarówki i wywieziono na południe drogą prowadzącą do wsi Grabovo. W wąwozie znajdującym się około 900 metrów od drogi Ovcara - Grabovo żołnierze, strzelając z karabinów, zabili 260 mężczyzn. Po masakrze ciała ofiar grzebano za pomocą buldożera w masowej mogile. Po wydaniu aktu oskarżenia rozpoczęło się polowanie na Slavko Dokmanovicia. Główny akt oskarżenia wydany został wydany 3 kwietnia 1996 r.

W 1996 r. żołnierze GROM-u trafili do wschodniej Slawonii jako grupa policyjna. Działali tam jako Polska Specjalna Grupa Policyjna (Polish Special Police Group). Policyjna, ponieważ jednostka podlegała ministerstwu spraw wewnętrznych. Z czasem zaczęto stosować nazwę Polska Grupa Specjalna (Polish Special Group). Do Slawonii wyjechało 53 żołnierzy. jednostką dowodził w tym czasie pułkownik (później awansowany do stopnia generała brygady) Marian Sowiński. Ich główne zadania to ochrona VIP-ów, ochrona małych obiektów o znaczeniu strategicznym, eskortowanie grup mniejszości narodowych oraz zapobieganie ewentualnym demonstracjom, a w razie potrzeby błyskawiczne reagowanie.

Najbardziej spektakularną i jednocześnie pierwszą tego typu operacją było aresztowanie zbrodniarza wojennego Slavko Dokmanovicia zwanego "Rzeźnikiem z Vukowaru", który podczas pełnienia funkcji burmistrza Vukowaru był odpowiedzialny wraz z pułkownikiem Mile Mrksiciem, kapitanem Miroslavem Radiciem oraz majorem Veselinem Sljivancaninem za dokonanie masakry we wsi Ovcara.



Żołnierze Polskiej Grupy Specjalnej na patrolu.

Fot. "Operacja Little Flower"

Przygotowania do operacji znanej pod kryptonimem "Little Flower" były bardzo długotrwałe i trudne. Należało zebrać możliwie jak najwięcej informacji o miejscu pobytu poszukiwanego, ochronie, jej morale i wyszkoleniu, liczbie zwolenników poszukiwanego w strefie kontrolowanej przez UNTAES (United Nations Transitional Authority in Eastern Slavonia, Baranja and Western Sirmium - Tymczasowa Administracja Narodów Zjednoczonych we Wschodniej Slawonii, Baranji i Zachodnim Śremie). W skład grupy dowodzenia operacją wchodzili: Kofi Annan - sekretarz generalny ONZ, bezpośrednio mu podległy tymczasowy administrator generał J. P. Klein, szef misji we wschodniej Slawonii, J. Clint Williamson z ICTY specjalny asystent tymczasowego administratora oraz dowództwo pododdziału GROM. Włączony został także dowódca kontyngentu wojskowego UNTAES, belgijski generał dywizji Willy Hanset. O operacji nie poinformowano nawet rządu Stanów Zjednoczonych. W maju 1997 r. specjaliści z ICTY uznali, że niedługo może nadarzyć się okazja pojmania Dokmanovicia. Komandosi GROM-u zaczęli zintensyfikowane przygotowania. Zorganizowali zespół przeznaczony do pojmania Dokmanovicia i jego konwojowania, zespół medyczny, strzelców wyborowych i rozpoznania. Wszystko było przygotowane, otrzymano zgodę na przeprowadzenie akcji. Przeprowadzono ćwiczenia w rejonie planowanej akcji, oczywiście w głębokiej tajemnicy przed miejscową ludnością. Zamaskowani komandosi GROM-u przez trzy dni czekali na pojawienie się Slavko Dokmanovicia. Niestety poszukiwany nie pojawił się. Należało zmodyfikować plan i wykonać go przed 15 lipca, kiedy to władze chorwackie miały przejąć administrację od UNTAES. Agenci ICTY uzyskali zaufanie Dokmanovicia przekonując go, że nie znalazł się na liście poszukiwanych. Jemu samemu zależało na sprzedaniu domu w Slawonii, którego był właścicielem. Przekonany o chwilowym bezpieczeństwie nalegał na spotkanie z przedstawicielami UNTAES. Aby zapewnić mu bezpieczeństwo na przejściu granicznym miał czekać na niego transport ONZ. Cała akcja miała być rejestrowana na taśmach audio i wideo oraz fotografowana w celach archiwalnych. Miał to być także dowód, że nie zostały złamane prawa zatrzymanego.

Operacja rozpoczęła się 27 czerwca 1997 r. o godzinie 14:55. Slavko Dokmanović wjechał samochodem kierowanym przez specjalnie przeszkolonego żołnierza GROM-u, na terytorium wschodniej Slawonii. Wkrótce po opuszczeniu przejścia granicznego na moście na Dunaju drogę zajechał mu inny pojazd. Samochód wiozący Dokmanovicia raptownie zjechał z głównej drogi, docierając do rejonu wybranego na miejsce przeprowadzenia operacji. Tam dokładnie o godzinie 15:00 żołnierze GROM-u zatrzymali podejrzanego. Jego ochroniarz, Milan Kneziević, próbował wyjąć z trzymanej na kolanach aktówki naładowany rewolwer Magnum kalibru 357 należący do S. Dokmanovicia. Nie udało mu się to dzięki szybkiej jeździe i gwałtownym skrętom kierownicy samochodu. Żołnierze GROM-u zatrzymali Slavko Dokmanovicia jako zbrodniarza wojennego poszukiwanego przez międzynarodowy trybunał do spraw zbrodni wojennych. W kilka minut po tym został przekazany agentom ICTY, przewieziony na lotnisko w Ćepinie i odstawiony do Hagi. Operacja "Little Flower" zakończyła się pełnym sukcesem głównie dzięki profesjonalizmowi żołnierzy i dowódcy Polskiej Grupy Specjalnej.



Zatrzymanie Slavko Dokmanovicia.

Fot. "Operacja Little Flower"

Początkowo spekulowano, że aresztowania dokonali rosyjscy najemnicy wynajęci przez międzynarodowy trybunał w Hadze. Prasa chorwacka podała, że akcję przeprowadziła chorwacka policja lub policja i żołnierze podlegający UNTAES. Informacja o tym, kto schwytał Slavko Dokmanovicia utrzymywana była w tajemnicy. Było to podyktowane troską o bezpieczeństwo polskich żołnierzy służących na terenie byłej Jugosławii, jak i uczestników misji UNTAES. Po misji we wschodniej Slawonii J.P. Klein wygłosił taką opinię o żołnierzach GROM-u:

Są najbardziej profesjonalną i najlepiej wyszkoloną grupą, z jaką pracowałem. Żołnierską rzeczą jest zniszczenie celu taktycznego lub strategicznego, policyjna praca to zatrzymanie, aresztowanie i uwięzienie. GROM jest najlepszy w obu tych dziedzinach.10

Później na specjalną prośbę generała J.P. Kleina wybrani żołnierze GROM-u współpracowali z nim w Sarajewie.

Akcja polskich komandosów z GROM-u była pierwszą operacją tego typu. Żołnierze sił specjalnych Stanów Zjednoczonych i państw NATO korzystali z doświadczeń Polaków przy przeprowadzaniu takich akcji. Slavko Dokmanović popełnił samobójstwo w dniu 29 czerwca 1998 r. Powiesił się w pilnie strzeżonej celi. Decyzją 15 lipca 1998 r. sąd umorzył postępowanie przeciwko Slavko Dokmanoviciowi z powodu jego śmierci.11

W dniu 25 sierpnia 1997 r. pułkownik Marian Sowiński otrzymał nominację na stopień generała brygady.12

6 grudnia 1997 r. pułkownik Sławomir Petelicki ponownie objął stanowisko dowódcy JW 2305, a 15 sierpnia 1998 r. otrzymał awans na stopień generała brygady.13

Kolejnym przykładem skuteczności GROM-u było zorganizowanie na terenie Europy tajnych ćwiczeń prowadzenia operacji specjalnych pod kryptonimem "Elipse Bravo 98". Zorganizowania ćwiczeń podjął się GROM, po tym jak Sztab Generalny odmówił ich realizacji, twierdząc, że jest to nierealne. Ćwiczenia miały pokazać polskiemu rządowi, że gdyby na terenie Polski znalazła się walizkowa bomba atomowa, Polska powinna się zwrócić o pomoc do Amerykanów, gdyż sami sobie nie poradzimy z takim problemem, oraz że powinniśmy mieć przygotowany sztab antykryzysowy, aby wszystkie polskie siły zostały zsynchronizowane. Na terenie naszego kraju było zgromadzonych 20 amerykańskich samolotów, 17 śmigłowców, ponad 1000 komandosów. Podczas tych ćwiczeń generał Sławomir Petelicki jako pierwszy cudzoziemiec dowodził przez dwa dni całymi siłami specjalnymi Stanów Zjednoczonych, znajdującymi się na terenie Polski, w tym elitarną jednostką Delta. W czasie tych ćwiczeń zdarzyła się zabawna historia. Na poligonie Pstrąże pod Żaganiem, zespoły Delty i GROM-u zdobywały porosyjskie koszary. Amerykanie dysponowali śmigłowcami Blackhawk, uderzali z góry. GROM z dołu. Na zakończenie ćwiczeń dowódcy pododdziałów składali premierowi Buzkowi meldunek. Pierwszy meldował żołnierz GROM-u - wielki, krótko ostrzyżony. (Chyba najpotężniej zbudowany komandos w jednostce). Oficer zameldował, że pododdział GROM-u wykonał zadanie. Potem drobny intelektualista w okularkach zameldował, że kompania "C" delty także wykonała postawione zadanie. Większość komandosów GROM-u przypomina właśnie tego żołnierza Delty. W czasie tych ćwiczeń dowódca Delty powiedział, że GROM jest jedynym oddziałem w Europie Wschodniej, z którym chcą współdziałać.

Praktycznie w tym samym czasie żołnierze GROM-u prowadzili prawdziwe działania - na tyle skutecznie, że zastępca dowódcy i szefa sztabu jednostki podpułkownik Sławomir Górka oraz dwaj inni oficerowie GROM-u zostali odznaczeni 15 października przez prezydenta Krzyżami Zasługi za Dzielność.14

W czerwcu 1998 r. komandosi wzięli udział w ćwiczeniach "Dagger One" wspólnie z komandosami 10. Grupy Sił Specjalnych Stanów Zjednoczonych oraz 1. Pułku Specjalnego "Komandosów".15

Komandosi Grupy Reagowania Operacyjno-Manewrowego powrócili na Bałkany. Dnia 7 maja 1999 r. rzecznik resortu spraw wewnętrznych i administracji podał do wiadomości, że od kilku tygodni grupa 27 żołnierzy z jednostki specjalnej GROM ochrania w Kosowie szefa misji weryfikacyjnej organizacji bezpieczeństwa i współpracy w Europie, Williama G. Walkera. Żołnierze GROM-u chronili ambasadora na jego wyraźną prośbę i było to ich jedynym zadaniem. - Ochrona ambasadora Walkera jest jedynym zadaniem naszych żołnierzy - podkreślał rzecznik MSWiA, zaprzeczając, jakoby GROM miał w jakikolwiek sposób angażować się w konflikt w Kosowie. Komandosi ochraniali także zastępcę wojskowego szefa misji, brytyjskiego generała Johna Drewienkiewicza. Teren działania żołnierzy GROM-u był rozległy. Obejmował Kosowo, a po ewakuacji misji OBWE także Macedonię i Albanię. W czasie wykonywania tej misji pewna stacja radiowa podała, że komandosi GROM-u naprowadzają na cele i walczą z Serbami. Dla jednej ze stron zarówno GROM jak i cały polski kontyngent wojskowy stał się wrogiem, co naraziło naszych żołnierzy i obywateli na niepotrzebne niebazpieczeństwo.16

Zespół ten zarówno w Kosowie, jak i później w Macedonii nigdy nie zawiódł moich oczekiwań. Wspaniale wykonywali oni swoje zadanie w najtrudniejszych i najbardziej niebezpiecznych okolicznościach. Ich działalność, obejmująca m.in. analizę zagadnień bezpieczeństwa oraz rozpoznanie nieprzyjaznego terenu przed planowanymi wizytami, pozwoliła mi skoncentrować się na pracy i pozostawić sprawy bezpieczeństwa i ochrony w ich profesjonalnych rękach. [...] Była to operacja o dużym znaczeniu i wysokim stopniu ryzyka. Pańskie ministerstwo, GROM oraz cała Polska mogą być dumne z profesjonalizmu, zaangażowania i nienagannego wykonywania obowiązków przez ich przedstawicieli [...]

W ten sposób komplementował GROM w specjalnym liście skierowanym do szefa MSWiA ambasador Walker, kończący swą pracę szef misji weryfikacyjnej OBWE.



Kosowo

6 sierpnia 2001 r. Minister Obrony Narodowej Bronisław Komorowski poinformował, że GROM uczestniczy w działaniach w Kosowie i wykonuje tam tajne zadania. Podpułkownik Roman Polko, dowódca GROM-u, po raz pierwszy przyznał: Jest GROM w Kosowie i realizuje zadania te, które zostały postawione. Tych zadań oczywiście nie będę ujawniał.31- Są tam nie tylko po to, aby być, ale żeby wykonywać konkretne zadania - mówił wtedy pułkownik Roman Polko.32

O tym, że GROM operuje na Bałkanach mówiono od dłuższego czasu, jednak informacje te za każdym razem dementowało Ministerstwo Obrony Narodowej. Żołnierze operowali w tym regionie od maja do września 2001 r.

Na Bałkanach działało kilkunastu żołnierzy GROM-u. Podlegali pod dowództwo Polsko-Ukraińskiego Batalionu Sił Pokojowych w Kosowie, którego dowódcą był ppłk Bogdan Tworkowski. Komandosi działali w polskiej i w amerykańskiej strefie. Prowadzili kilkudniowe patrole, przeszukiwali niebezpieczne rejony, rozpracowywali miejsca spotkań konspirujących Albańczyków. Współdziałali z jednostkami specjalnymi armii amerykańskiej.

Komandosi operowali zazwyczaj nocą. Zdarzały się działania w trakcie, których strzelec wyborowy i obserwator leżeli ponad dwa dni na odkrytym stanowisku. Warunki terenowe, w tej części Kosowa były trudne, gdyż góry mają tu po ok. 2 tys. metrów wysokości. Żołnierze zatrzymali u podnóża jednej z takich gór przemytników broni wiozących transportujących przemycany towar na osłach. Rozpracowali także wioskę, w której spotykali się partyzanci, w jednym z domów znajdował się magazyn broni i wyposażenia.33



Enduring Freedom - Afganistan

Wiosną 2002 r. komandosi GROM-u polecieli do Afganistanu. Przed wyjazdem szkolili się wyjątkowo intensywnie, zwłaszcza w rejonach górskich. Żołnierze GROM-u spotykali się także ze znawcami Azji Środowej oraz alpinistami wspinającymi się w Afganistanie by lepiej poznać tamtejszą kulturę, zwroty w miejscowych narzeczach. Polacy mieli za zadanie ochraniać polską bazę w Bagram, kadrę dowódczą NATO i dyplomatów przebywających w Afganistanie oraz ważne osobistości odwiedzające ten rejon.37 Operację afgańską nazwano "Enduring Freedom". Nie podana została liczba wysłanych żołnierzy jednostki GROM. W mediach pojawiły się różne informacje. Prowadzona na szeroką skalę operacja antyterrorystyczna rozpoczęta po zamachach z 11 września została nazwana "Sprawiedliwość bez granic" ("Infinite Justice").

Amerykańscy dowódcy cały czas zabiegali by GROM mógł wykonywać także zadania typowo wojskowe. Jaki osiągnęli rezultat, tego niestety nie wiem.



W spotkaniu uczestniczyli Prezydent RP Aleksander Kwaśniewski, Minister Obrony Narodowej Jerzy Szmajdziński, Szef Sztabu Generalnego WP generał Czesław Piątas, Dowódca GROM płk Roman Polko, a także bp Miron Chodakowski, prawosławny Biskup Polowy i bp Ryszard Borski, naczelny kapelan ewangelickiego duszpasterstwa wojskowego.

Fot. MON

Przed spotkaniem opłatkowym żołnierze GROM zaprezentowali swoje umiejętności, dokonując ataku na autobus opanowany przez "terrorystów".
Kombatant ppłk Stefan "Starba" Bałuk, cichociemny AK, który prezentował gościom Salę Tradycji zacytował słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, który powiedział, że cichociemni to ładny kawałek historii Polski. Ppłk Bałuk przypomniał, że w okresie okupacji na teren Polski skakało 316 cichociemnych.
Podczas spotkania z dziennikarzami Prezydent RP powiedział, że mamy prawo czuć się bezpiecznie, bo Wojsko Polskie jest w dobrej formie i uczestniczy w działaniach Sojuszu Północnoatlantyckiego. Zapewnił ponadto, że w przyszłości będzie starał się wzmacniać te rodzaje sił, które będą szybko i skutecznie zwalczały terroryzm.
Na choince w Sali Tradycji zawieszono bombki z logo GROM-u.36

Enduring Freedom - Afganistan

Wiosną 2002 r. komandosi GROM-u polecieli do Afganistanu. Przed wyjazdem szkolili się wyjątkowo intensywnie, zwłaszcza w rejonach górskich. Żołnierze GROM-u spotykali się także ze znawcami Azji Środowej oraz alpinistami wspinającymi się w Afganistanie by lepiej poznać tamtejszą kulturę, zwroty w miejscowych narzeczach. Polacy mieli za zadanie ochraniać polską bazę w Bagram, kadrę dowódczą NATO i dyplomatów przebywających w Afganistanie oraz ważne osobistości odwiedzające ten rejon.37 Operację afgańską nazwano "Enduring Freedom". Nie podana została liczba wysłanych żołnierzy jednostki GROM. W mediach pojawiły się różne informacje. Prowadzona na szeroką skalę operacja antyterrorystyczna rozpoczęta po zamachach z 11 września została nazwana "Sprawiedliwość bez granic" ("Infinite Justice").

Amerykańscy dowódcy cały czas zabiegali by GROM mógł wykonywać także zadania typowo wojskowe. Jaki osiągnęli rezultat, tego niestety nie wiem.38



Operatorzy GROM-u w Afganistanie.

Fot. TVP S.A.

Radio RMF FM podało 27 czerwca 2002 r., został ranny jeden z żołnierzy GROM-u. Do wypadku doszło podczas patrolu wokół bazy Bagram. Komandosi towarzyszyli w nim polskim saperom. Komandos stanął na odłamek skalny, pod którym znajdowała się mina przeciwpiechotna. Na szczęście życiu żołnierza nic nie zagraża. Informację, że ranny jest oficerem GROM-u, nieoficjalnie potwierdził resort obrony i sztab generalny. Wiceszef MON-u Janusz Zemke nie chciał tego jednak komentować.39 25 czerwca patrol złożony z sześciu żołnierzy miał za zadanie rozpoznać liczącą 3 tys. metrów górę K-6, z której szczytu można było kontrolować całą dolinę Panszir. Góra była sklasyfikowana jako rozpoznana i nie zagrożona minami. Zadanie miało być wykonane w ciągu jednego dnia. Temperatura osiągała 50 stopni Celsjusza. W czasie patrolu żołnierze znaleźli sporo amunicji i śladów obecności ludzi. Na szczyt dotarli w południe. Maszerowali po niewielkich skałach. Na pechowy głaz stanęło pięciu komandosów. Gdy stanął na nim szósty głaz się osunął uruchamiając zapalnik. Komandos poleciał do góry, przekoziołkował. Miał duże szczęście, bo gdyby odrzuciło go w lewo lub prawo, spadłby w przepaść. Jeden z jego kolegów miał refleks i chwycił go. Komandos spadł na kamienie, krew tryskała z nogi dużym strumieniem, noga wyglądała jak galareta. Dłoń była zmasakrowana, a ciało podziurawione odłamkami skalnymi w kilkudziesięciu miejscach. Eksplozja była tak silna, że wyrwała żołnierzowi but i zrzuciła mu plecak. Rannemu natychmiast pomocy udzielili dwaj paramedycy wchodzący w skład sekcji. Pozostali komandosi zalegli między skałami i ubezpieczali rannego i siebie nawzajem, gdyż wybuch mógł być elementem zasadzki. Rannemu natychmiast podano środki przeciwbólowe i profesjonalnie opatrzono ranę - dzięki temu żołnierz nie stracił nogi. Kilkadziesiąt minut od wybuchu komandos został przetransportowany do szpitala polowego w Bagram. Następnego dnia po tym wydarzeniu został przetransportowany razem z grupą Amerykanów do bazy wojskowej w Ramstein. Natychmiast po przylocie odleciał specjalnym samolotem do szpitala przy ul. Szaserów w Warszawie. Okazało się, że żołnierz miał wielomiejscowe złamanie kości podudzia, wielomiejscowe złamanie kości pięt oraz głębokie ubytki skórno mięśniowe podudzia i pięty, to w lewej nodze. Prawa noga i dłoń także zostały poszatkowane odłamkami. Drugiego dnia po przylocie do Polski w szpitalu żołnierza odwiedził minister obrony Jerzy Szmajdziński. Leczenie ma zająć rok, kolejny rok przypadnie na rehabilitację. Dzięki profesjonalnie udzielonej pomocy przez kolegów z zespołu oraz szybkiemu przerzutowi do kraju, zorganizowanemu przez Amerykanów komandos nie stracił nogi.40



Zatoka Perska 2002

Natomiast od wiosny do jesieni 2002 r. 24 komandosów GROM-u operowało na wodach Zatoki Perskiej. Komandosi służyli w Kuwejcie w ramach Polskiego Kontyngentu Wojskowego. Żołnierze GROM-u działali razem z plutonem amerykańskiej jednostki specjalnej Navy SEAL w sytuacji bezpośredniego narażenia życia. Poinformował o tym dowódca lotniskowca USS "George Washington" - admirał Joseph Sestak - na pokładzie, którego stacjonowali komandosi GROM-u. Ich zadaniem było nadzorowanie embarga na handel ropą, nałożonego na Irak przez ONZ. Misja ta była trudna i niebezpieczna, gdyż żołnierze narażeni byli cały czas na ataki ze strony uzbrojonych załóg kontrolowanych statków. Do ochrony statków kontrolowanych przez Polaków, zorganizowane mafie (bo te najczęściej zajmują się przemytem ropy) często wynajmują najemników. Dysponują oni uzbrojonymi miniaturowymi łodziami podwodnymi, które są w stanie zniszczyć statki używane przez kontrolerów. Oprócz polskich żołnierzy na wodach Zatoki Perskiej operują tylko Amerykanie, Brytyjczycy i Kanadyjczycy. Dowódcy amerykańscy wystąpili z wnioskiem o wyróżnienie wszystkich operatorów GROM-u odznaczeniem "Medal for Military Merit", taki sam ma dostać jednostka GROM.
Komandosi GROM-u przeprowadzili w czasie tej operacji m.in. 30 abordaży, dzięki którym przejęto 5 tys. ton ropy przemycanej z Iraku, wykonali 28 nocnych patroli prowadzonych nocą w pobliżu granicy wód terytorialnych Iraku i Iranu. Przesłuchali 279 członków załóg przeszukiwanych statków.



Operacja w Iraku

12 marca 2003 r. rzecznik ministerstwa obrony narodowej pułkownik Eugeniusz Mleczak potwierdził, że kilkudziesięciu żołnierzy jednostki specjalnej GROM wyjechało w rejon Zatoki Perskiej. Żołnierze GROM będą uczestniczyć w międzynarodowej akcji przeciwko terrorystom "Trwała Wolność" w Kuwejcie. "Operacja ta nie ma związku z przygotowaniem ataku na Irak" - zaznaczył Eugeniusz Mleczak. Wcześniej na wodach Zatoki Perskiej operowało 24 żołnierzy GROM-u - nadzorowali oni przestrzeganie embarga nałożonego przez ONZ na Irak. Teraz zostali wymienieni przez swoich kolegów.



GROM walczy w Iraku

Polscy komandosi z GROM-u biorą udział w bezpośrednich walkach w Iraku. Jesteśmy dumni, że ich działanie wysoko ocenił sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld - powiedział minister obrony narodowej Jerzy Szmajdziński.49

Informacje o udziale komandosów GROM-u w bezpośrednich walkach podał sekretarz obrony USA Donald Rumsfeld. Była to pochwała po akcji odbicia z rąk irackich terminali naftowych w porcie Um Kasr (Umm Quasr), obsługujących końcówki rurociągów prowadzących od złóż do Zatoki Perskiej. GROM w trakcie operacji w Iraku podlega bezpośrednio dowództwu operacji, ale rozkazy są konsultowane z polskim Sztabem Generalnym. W przypadku gdyby dowództwo jednostki uznało, że nie jest w stanie wykonać zadania, ma prawo odmówić wykonania rozkazu. Pododdział GROM-u współpracuje w Iraku z amerykańskimi oddziałami Navy SEAL. Akcja odbicia terminali naftowych została przeprowadzona w nocy 20 marca 2003 r. Komandosi odbili przepompownie ropy naftowej, stację przetwórstwa ropy przy półwyspie Fao i dwie morskie platformy wydobywcze. Dane wywiadu wskazywały, że platformy są zaminowane, a Irakijczycy otrzymali rozkaz wysadzenia w powietrze. Gdyby platformy zostały wysadzone tor wodny do jedynego irackiego portu zostałby zablokowany na dłuższy czas, co w znaczny sposób utrudniłoby działania wojsk koalicji, a Zatoce Perskiej groziłaby ogromna katastrofa ekologiczna.
W tej misji nie pozostawiono marginesu na najmniejszy nawet błąd. Wszystko było wyliczone co do sekundy. Musieliśmy uderzyć i opanować platformę, zanim Irakijczycy zdążyli choćby pomyśleć o odpaleniu ładunków wybuchowych i jakiejś obronie - opowiada jeden z żołnierzy GROM-u, biorący udział w szturmie.
Pod osłoną ciemności komandosi wyruszyli szybkimi łodziami w kierunku platform. Była to już trzecia noc z rzędu, kiedy jednostka pozostawała w pełnej gotowości bojowej. W obu poprzednich przypadkach misję wstrzymywano w ostatniej chwili. Zespół operujący na łodziach miał odnaleźć i rozbroić ładunki wybuchowe na platformie, zanim drugi zespół komandosów i snajperów opanuje platformę. Gdy łodzie zbliżyły się do platformy, pierwszy zespół przesiadł się z łodzi do pontonów napędzanych cichymi silnikami, aby nie zdradzić obecności komandosów. Płetwonurkowie zeszli pod wodę szukać ładunków wybuchowych, a komandosi rozpoczęli wspinaczkę na kolosa. Metalowe drzwi zostały sforsowane za pomocą łomów i strzelb gładkolufowych. Dane wywiadu się potwierdziły - platforma była zaminowana, znaleziono także duże ilości materiałów wybuchowych. Po zakońeczniu pierwszego etapu do akcji wkroczył zespół snajperów, który dotarł na platformę śmigłowcem Black Hawk. Piętnaście minut po przypuszczeniu abordażu, obiekty były w pełni kontrolowane przez komandosów. Przejęcie platformy przebiegło bardzo sprawnie, opanowanie było szybkie, biorąc pod uwagę jej długość (ok. 1 km). Dużo więcej czasu zajęło jej dokładne sprawdzenie i przeszukanie. Dokładnie o 22:25 komandosi dostali się na platformy i przeszukali pomieszczenia w poszukiwaniu strażników oraz innych członków załogi. Jeńców (po około 20 na każdej z platform) przekazano skrępowanych plastikowymi kajdankami w ręce amerykańskie.50

Polscy komandosi pływali także na dwóch kanonierkach, które patrolowały północne wybrzeże Zatoki Perskiej w okolicach ujścia Tygrysu. Mieli za zadanie poszukiwać próbujących zbiec dowódców, przedstawicieli wyższych władz reżimu Saddama Husajna, snajperów oraz dywersantów mogących minować obiekty znajdujące się na wodach jak i wody zatoki. Kontrolowali także statki w poszukiwaniu broni, materiałów wybuchowych i podejrzanych osób. Patrole trwające nawet po 12 godzin, najczęściej nocne miały zapobiec próbom sabotażu i transportowaniu broni.51

23 marca odbyła się prasowa w trakcie której strona polska potwierdziła udział komandosów GROM-u w walkach w Iraku. Stało się to jasne po podaniu informacji przez agencję "Reuters" o udziale komandosów GROM-u i opublikowaniu zdjęć jednostki.

Potwierdzam w imieniu MON i Sztabu Generalnego, który koordynuje udział naszego kontyngentu w operacji rozbrajania Iraku, że GROM bierze udział w operacji, ale w rejonie zatoki na wodach przybrzeżnych - rzecznik prasowy MON płk Eugeniusz Mleczak, 23 marca 2003 r.52

Mamy wspaniałe wsparcie ze strony polskich wojsk - gen. Victor Renuart, dowódca operacji USCENTCOM, siły zbrojne USA w Iraku. Te słowa uznania dla polskich żołnierzy wypowiedział podczas konferencji prasowej w centrum dowodzenia w Katarze 25 marca 2003 r. Dodał, że oddziały GROM-u są w Iraku "bardzo mile widziane". Według polskiego ministerstwa obrony, GROM uczestniczy w zabezpieczaniu rejonu przybrzeżnego w okolicy portu Umm Quasr

Operacja przejęcia w kwietniu 2003 r. tamy Mukarayin, położonej 100 kilometrów na północny wschód od Bagdadu, wymagała, ze względu na jej wielkość, zaangażowania dużej liczby operatorów. Była to wspólna akcja GROM-u i US Navy SEALs. Przejęcie jej było konieczne, gdyż dowództwo USA obawiało się, że wysadzenie bądź otwarcie zapory może zagrozić zalaniem Bagdadu. Utrudniłoby to zdobycie miasta i spowodowałoby ogromne zniszczenia oraz ofiary wśród ludności. Kilkudziesięciu komandosów przerzucono z Kuwejtu na pokładzie śmigłowców MH-53 Pave Low. Operację przeprowadzono w bez-księżycową noc. Grupy komandosów desantowały się w całkowitych ciemnościach ze śmigłowców za pomocą lin. Zapora była dobrze przygotowana do obrony, dookoła było rozmieszczonych kilkanaście działek przeciwlotniczych, na szczęście nie obsadzonych w czasie lądowania komandosów. Według relacji komandora Toma Schiblera, Amerykanie i Polacy w ciągu kilku minut opanowali cały obiekt, obezwładnili jego ochronę oraz techników znajdującej się tam elektrowni. Wewnątrz obiektu komandosi nie natrafili na opór i cała operacja przebiegła pomyślnie. Wbrew początkowym obawom okazało się, że obiekt nie został zaminowany. Zadaniem komandosów była ochrona tamy do czasu nadejścia sił głównych. Przez pięć dni kilkudziesięciu Amerykanów i Polaków strzegło zapory przed atakiem ze strony fedainów Saddama Husajna. W czasie powrotu śmigłowce z żołnierzami na pokładzie zostały ostrzelane niedaleko Bagdadu, na szczęście nikt nie ucierpiał w wyniku tego ostrzału.

Potwierdzam, że taka operacja miała miejsce. Nie wolno mi ujawnić, ilu Polaków brało w niej udział. Była to jedna z wielu akcji, w których uczestniczył GROM w Iraku" - powiedział "Życiu Warszawy" pułkownik Roman Polko. Dodał, że GROM prowadził wcześniej znacznie poważniejsze i bardziej skomplikowane operacje od ujawnionych akcji w Umm Kasr i na zaporze Mukarayin.55

Po przylocie do kraju dowódca GROM-u płk Roman Polko poinformował, że polscy żołnierze z jednostki przygotowywali się do odbicia z rąk irackich przetrzymywanych dwóch polskich reporterów. Na szczęście reporterzy zostali uwolnieni przez samych Irakijczyków i obyło się bez strzelania. Konferencja z udziałem dowódcy GROM-u wywołała bardzo duże zainteresowanie wśród dziennikarzy. Płk Polko powiedział m.in. - Źle się stało, że wyszedłem na osobę numer 1, podczas kiedy prawdziwi bohaterowie są tam.56
Powrót płk Polko wiązany był przez dziennikarzy ze zdjęciami komandosów GROM-u jakie ukazały się w prasie.

Nie ma żadnego zdjęcia za zdjęcie, żadnej nagany, żadnej kary - oświadczył minister obrony Jerzy Szmajdziński w Środę po spotkaniu z szefem GROM-u.57

Płk Polko nadzorował w Iraku przygotowanie grupy szturmowej GROM-u oraz "zadania związane z udziałem polskich żołnierzy w siłach koalicji międzynarodowej w rejonie Zatoki Perskiej, a jego obecność była pomocna z uwagi na wyszkolenie, doświadczenie i znajomość funkcjonowania jednostek specjalnych". Poinformował rzecznik szefa Sztabu Generalnego WP płk Zdzisław Gnatowski.58

Płk Polko sprawował bezpośredni nadzór nad utworzeniem i przygotowaniem do działań bojowych zespołu szturmowego i nad organizacją współdziałania z siłami specjalnymi koalicjantów. Po wykonaniu zadania, w planowanym terminie płk Polko wraca do kraju - dodał rzecznik.59

Pułkownik Roman Polko zamierza teraz wrócić na studia na podyplomowym studium operacyjno-strategicznym. Obecnie koordynacją współdziałania pododdziału GROM-u z siłami koalicji zajmuje się wydzielony zespół w Sztabie Generalnym Wojska Polskiego oraz dowódca pododdziału, który pozostał wraz z żołnierzami w Iraku.60

Komandosi GROM-u brali udział także w rozminowywaniu statków, co było zadaniem wielce niebezpiecznym. - Widzieliśmy takie statki wybuchające - powiedział dziennikarzowi "Polityki" płk Roman Polko. Pułkownik przywiózł także list od amerykańskiego generała z 25-letnim stażem, który przedtem dowodził siłami specjalnymi w Afganistanie i Bośni, w którym ten oto generał stwierdził, że takich dobrych żołnierzy jak Polacy nie spotkał. Dowódca GROM-u opowiadał też, że każda operacja tej jednostki jest szczegółowo planowana, a po wykonaniu żołnierze omawiają, co zrobili dobrze, a co źle. Ujawnił, że pierwsze zadanie GROM-u w operacji "Iracki Pokój" było planowane miesiąc.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum Zmiana forum na: www.formacje.pl Strona Główna -> GROM Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
Regulamin